341 km w lipcu, 360 km w sierpniu, 3 tygodnie przed maratonem życiówka w starcie kontrolnym w półmaratonie i zamiast szykować się jutro do biegu - mogę sobie co najwyżej baterię do aparatu naładować i oswoić się z myślą o roli kibica-fotografa :(
Jak nie kijem go, to pałką
Zaczęło się tydzień temu (Bieg o Sztachetkę w Płotach - 10 km) od przeziębienia. Katar jak katar - leczony trwa 7 dni, nieleczony tydzień więc paniki nie było (faktycznie dziś po katarze nie ma śladu). Niestety w środę dopadło mnie coś w rodzaju grypy żołądkowej, tyle tylko, że w moim odczuciu 100x silniejszej niż zwykle.
Pozamiatało mną okrutnie - skończyło się zasłabnięciem i nocną wizytą pogotowia ratunkowego.
Dwa dni jednak wystarczyły by stanąć na nogi i szykować się do biegu. Może już nie po nową życiówkę, bo ostatnie 7 dni na pewno odcisnęły się na organizmie, ale przynajmniej na imprezę dla funu.
Prognoza na bieg jest niemal idealna. |
I co? I nic! Mało? Mało!
Jakby tego wszystkiego było mało dziś (piątek) na rozruchu zupełnie niespodziewany ból w łydce sprawia, że nie jestem w stanie nawet truchtać ... Skąd się wziął ból w nodze, skoro dwa dni leżałem w domu?! Pojęcia nie mam! Fatum czy znaki z góry? Nie wiem co się stało, ale załamkę mam totalną. Nie tak to sobie wyobrażałem, nie tak to miało być.
Miał być rozruch, skończyło się ledwie na marszu :( |
Co dalej?
Trzeba się pozbierać, wyleczyć co popsute i przebudować kalendarz biegowy, tak żeby już zupełnie nie stracić jesieni, a dodatkowo wyciągnąć z niej to co jeszcze się da.
Mówią "Co nas nie zabije to nas wzmocni!" Oby
Szczerze współczuję, ale może przyjdzie czas, że powiesz, że.... tak miało być. Nie jestem takim zapalonym i tak cudnie realizującym plany biegaczem jak TY, ale też miałam moment kiedy zapisałam się na bieg, a biodro wysiadło..:(. Bolało - przez kilka dni, bo inni startowali, a ja.... nic. Przeżyłam i jestem silniejsza na swoje następne razy. Mimo pracy i sił włożonych, z większym spokojem przyjmuję wszystko, co przyjdzie. Może to jest to właśnie wzmacnianie...????
OdpowiedzUsuńW zasadzie łatwiej jest się z tym pogodzić wiedząc, że nie ma tu praktycznie żadnej mojej winy. Przeziębienia nie dało się przewidzieć (nie wiem skąd się przyplątało, bo akurat nikt w rodzinie nie był chory), grypy żołądkowej też nie mogłem przewidzieć, podobnie jak bólu łydki, który po dwóch dniach "odpoczynku" pojawił się nagle. To co miałem do zrobienia - zrobiłem w blisko 100%, reszta była w zasadzie ode mnie niezależna. Plan spokojnie mogę skopiować za rok 1:1. Tylko czy dzięki tej sytuacji będę silniejszy? Hmmm... szczerze mówiąc więcej siły i motywacji na trudny sezon jesienno-zimowy dałaby mi nowa maratońska życiówka ;) Z drugiej strony bieganie to nie wszystko więc może faktycznie to właśnie wzmacnianie :)
UsuńPzdr.