środa, 17 września 2014

Rollowanie biegacza ;)


No dobra, po miesiącu testowania-użytkowania czas na wnioski. Trochę to może trwało, ale szczerze mówiąc jeśli ktoś wrzuca opinię o produkcie (z reguły darmowym) po dniu, lub kilku dniach od jego otrzymania to od razu robi się dla mnie kompletnie niewiarygodny. Czytając te "ochy" i "achy" nad produktem po tak krótkim okresie śmiać mi się chce z takich "testerów" ;)





Wracając jednak do tematu czyli wałka do masażu. Jak już wcześniej wspominałem - co do jego właściwości nie miałem żadnych "ale", jedyny mój opór stanowi jego cena -  a w zasadzie cena tych "oryginalnych".  135 zł -165 zł za kawałek pianki to zdecydowanie gruba przesada. I choćby Bóg wie kto go reklamował i zachwalał - nie wciągnę go za taką cenę :P  Kiedy więc trafiłem na ofertę w Tchibo za 59, 95 zł postanowiłem zaryzykować i go zamówić. 6 dyszek to dalej nie mało, ale już zdecydowanie lepiej to brzmi niż w BlackRoll ;)

No i teraz tak: wałek sprawdza się idealnie. Podstawowe ćwiczenia wykonuję niemal codziennie, wygodnie na dywanie, przed TV :) Pisząc o podstawowych ćwiczeniach mam na myśli łydki i uda. Jednocześnie "robiąc" łydki - przy okazji, swoje dostają i mięśnie brzucha, i ramiona, tak więc GS (gimnastyka siłowa) jest w pakiecie ;) Najważniejsze jednak, jest to, że w efekcie mięśnie nie są spięte, nie ma "kamieni". Szczególnie teraz, gdy treningi robione były pod kątem maratonu.

Sam wałek po miesiącu użytkowania nie zmienił formy, nie ma żadnych odkształceń - krótko: jest OKI :)

Pamiętam taką sytuację, jakieś dwa i pół roku temu przed moim pierwszym maratonem. Tak się złożyło, że skorzystałem z oferty pewnej firmy i odwiedziłem podologa. Badanie stóp, komputery, szmery-bajery itp. ale to co zauważył na "dzień dobry" to bardzo spięte i nabite łydki. Hasło "przygotowania do maratonu" lekko go uspokoiły, ale tylko lekko, bo zasugerował mi, abym coś z tym zrobił.

Wtedy jednak jakoś to do mnie nie trafiało i przymknąłem na to oko. Efekt? Trzy tygodnie przed startem odezwało się ścięgno Achillesa i realne zagrożenie, że z udziału w maratonie wyjdą nici :/ Na szczęście - wystarczyło kilka dni abstynencji biegowej i kontuzja minęła.  Dziś już wiem, że problem wziął się od łydek. Zbyt napiętych, nie rozciąganych, nie rozluźnianych.

Teraz, po rozpoczęciu przygody z rollowaniem mam cichą nadzieję, że historia z Achillesem już się nie powtórzy :) I choćby z tego powodu jestem zadowolony z zakupu :)


Zobacz też:

http://www.magazynbieganie.pl/roller-masazu-3-materialy-3-kroki/

http://www.magazynbieganie.pl/kontuzje-biegaczy-wyroluj-je/

http://treningbiegacza.pl/rolka-w-cyklu-treningowym

1 komentarz:

  1. Też cały czas myślę nad tym, żeby go kupić, ale kurcze jak przychodzi co do czego to okazuje się, że mam ważniejsze wydatki. Nie jestem po prostu do niego przekonana. Ale może w końcu się zdecyduję :)

    OdpowiedzUsuń